Nasze naklejki
Na Facebooku
bardzolubieposlubie
Polub naszą akcję na Facebooku! :)

Być schematem wpisanym w schemat.

 
Pierwsza i najważniejsza rola człowieka, to bycie dzieckiem Bożym! Dzieckiem bardzo umiłowanym. Bóg miał mnie w swoim zamyśle nawet przed moimi rodzicami! I kocha mnie ponad miarę! Kocha mnie tak mocno, że daje mi wolną wolę.
Czy nie zdarzyło się Wam nigdy tak, że gdy kogoś kochacie, jesteście o niego zazdrośni, chcecie z nim spędzać każdą chwilę, chcecie go mieć tylko dla siebie? A Bóg działa według myśli: „Jeśli coś kochasz, puść to wolno, jeśli wróci, jest Twoje, jeśli nie, nigdy nie było”.
Piękne!
 
Jest to miłość największa z możliwych, a jakże często o niej zapominamy, jak często nie przyznajemy się do tej miłości…
Najbliższą miłości Boga do nas, jest miłość matki, ojca, która dyktuje nam kolejną rolę społeczną: dzieci naszych rodziców. Rodzice kochają nas miłością dla nas jakże często nie zrozumiałą. „Skoro mnie kocha, to, czemu tak mnie ogranicza, tak wiele mi zabrania?” -słyszy się często. Ale powiedz mi drogi czytelniku, czy jak będziesz miał kiedyś dziecko i ono zacznie cię prosić, by mogło włożyć metalowe nożyczki do kontaktu, ale tak bez ustanku, non stop, to zgodzisz się? Nawet, gdy Ci będzie mówiło, że jeżeli się nie zgodzisz, to oznacza, że go nie kochasz, to czy mimo wszystko się zgodzisz? Wątpię! I rodzice właśnie od tego są! By wyznaczać nam drogę, służyć radą i pomocą w drodze przez życie, by czasem nakrzyczeć, zabronić.
 
Skoro mowa o rodzinie, to jestem siostrą/bratem. W moim przypadku – siostrą starszego brata i młodszej siostry. Rola ciężka, czasem nawet bardzo, ale sprawiająca zarazem mnóstwo radości i szczęścia! Bo czy jest coś tak pięknego jak wspólny ‘zjazd’ rodzeństwa po tygodniu, miesiącu rozłąki? Długie rozmowy, śmiechy, czasem sprzeczki, wspólne granie i śpiewanie? Mimo, że często zapomina się, że bliźni to nie tylko przyjaciółka, z którą się nigdy nie kłócę, czy chłopak, ale też rodzeństwo, to jest to piękny dar od Boga, za który niewątpliwie należy dziękować.
 
Kolejna moja rola, to bycie sąsiadem, przyjacielem, znajomym, jednym słowem – jednostką społeczną. Jakże istotna rola w naszym życiu! To właśnie na tej płaszczyźnie nie tylko wyrabiamy sobie pogląd o nas w oczach innych ludzi, ale przede wszystkim mamy miejsce dla wygłaszania swoich poglądów, wierzeń. Nawet nie rozmawiając, dyskutując, sprzeczając się, ale ukazując świadectwo życia normalnie funkcjonując. 
Z reguły staram się nie oceniać ludzi po pierwszym spotkaniu, pierwszym wrażeniu, bo wiem, jak bardzo bywa ono mylne, ale czy nie wyższy ‘start’ będzie miała sąsiadka, która uśmiechnie się w przejściu, chwilę zagadując choćby ‘o pogodzie’ niż ta, która z surową miną przejdzie obok? Być człowiekiem wszędzie i dla wszystkich!
 
Bycie uczniem, studentem, pracownikiem, to trochę podobna sprawa, uczymy się współdziałać z innymi ludźmi, zawiązują się między nami przyjaźnie, znajomości, może rodzą się jakieś głębsze uczucia. Mamy być otwarci na KAŻDEGO człowieka…
 
Z czasem znajdujemy sobie drugą połówkę i musimy odnaleźć się w kolejnej roli – współmałżonka. Podkreślam, że jest to NOWA rola! Nie staję się dla niego matką, siostrą przyjaciółką, ale żoną! Matką jego dzieci! Relacja niewątpliwie bardzo wyjątkowa, skierowana w stronę ‘tego jedynego’. Potem wspomniane już dzieci i rola matki, która kocha i w końcu rozumie, dlaczego jej rodzice tak często mówili nie.
Pięknie?
I wydaje się, że wszystko wygląda tak wspaniale, bo wiem, że Bóg jest moim Ojcem i kocham Go. Wiem, że rodzice chcą tylko mojego dobra i kocham ich. Lubię chwile spędzane z moim rodzeństwem i kocham ich! Jestem dobrą sąsiadką, znajomą, przyjaciółką, studentką i kocham ludzi, z którymi obcuję! Jestem wspaniałą żoną i matką i kocham męża i dzieci!
Wszystko gra?
Nie, nie wszystko!
 
Pan Jezus, gdy apostołowie zapytali Go o największe przykazanie powiedział: „Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego i z całej duszy swojej” – i pięknie, ale: „a bliźniego swego jak…(uwaga!)… SIEBIE SAMEGO”. Bliźnich kocham, ale czy kocham siebie?
Mam jakieś dziwne i niespokojne wrażenie, że dzisiejszemu człowiekowi nie pozwala się kochać siebie. Nawet Ty, gdy to czytasz czujesz się, co najmniej dziwnie, że każę Ci kochać siebie, nieprawdaż? Wszem i wobec każe nam się kochać kogoś (nawet w Kościele). „Kochaj siostrę, brata, mamę, tatę itd.” – i wiele rad jak mam to czynić, ale jeszcze nikt mi nie powiedział, że mam kochać siebie i jak to robić? Każdy o siebie dba, o swoje ciało, ubranie, dom, samochód i w pewnym sensie jest to miłość do siebie, ale powiedziałabym, że to taka materialna miłość i między nią, a egoizmem granica jest bardzo cienka. 
Kocham siebie, dlatego nie narzekam na moje ciało, w którym ciągle coś jest nie tak: za długie nogi, za krótkie nogi, proste włosy, kręcone włosy, śmieszny nos, grube uda, gruby nos. Bóg mnie taką stworzył i dla Niego jestem piękna! Bóg może nie dał mi długich, pięknych nóg i blond włosów, ale dał mi wspaniałą rodzinę, zdolności manualne, muzyczne. Kocham swoją słabość, swoją niedoskonałość, bo dzięki niej widzę Piękno i Wszechmoc Boga. Kocham moje upadki, bo dzięki nim widzę Jego niczym nieograniczoną Miłość! Kocham to, co dał mi Bóg, bo to jest Piękne! 
Kochać siebie, to szanować siebie, nie tylko swoje ciało. Należy dbać o higienę swojej duszy, żyć w zgodzie ze sobą, z ludźmi i z Bogiem, dbać o swoją osobę, nie brudzić jej wulgaryzmami, opinią dziewczyny lekkich obyczajów, imprezowiczki, ale dbać o DOBRE IMIĘ. Nie nauczę się kochać kogokolwiek, jeżeli siebie będę miała w nienawiści. Jeżeli nie zaakceptuję siebie, swojego zachowania, swojego ciała.
 
Kochać znaczy cierpieć, nie kochać, znaczy umierać!
Wyszukiwanie
Ankieta
Relacja małżeńska