Nasze naklejki
Na Facebooku
bardzolubieposlubie
Polub naszą akcję na Facebooku! :)

Wyznanie Casanowy

Muszę to opowiedzieć - może dla siebie samego i dla innych, bo podobnych do mnie kolesi jest multum. Bo oni może nigdy nie trafią na kogoś takiego, jak Anka i mogą nigdy nie zobaczyć w dziewczynie czegoś więcej niż seksowne ciało. Mnie dziewczyny ciekawiły chyba od pierwszej klasy, kiedy zacząłem - zamiast z chłopakami - chodzić, gadać, bawić się z taką jedną koleżaneczką w moim wieku. Kiedyś zobaczyłem ją przez moment nago. Przypadkiem. Coś mnie wtedy jakoś zadziwiło, jakby wzruszyło, pociągało - jakaś inność, odmienność, jakby jakiś sekret. Zresztą, wtedy to we wszystkim chciałem odkrywać coś tajemniczego.
I nic złego nie robiliśmy. Żadnych tam "zabaw w lekarza". Jaki to był cudny czas! Erotyka sobie spała. Ale koledzy szybko ją wybudzili z "wieku niewinności". Pierwsze rysunki, potem fotki kobiet, choć miałem chyba 12 lat. Z początku to było zdziwienie, a potem taki pulsujący niepokój, kiedy pojawiła się naga pani na ekranie. I ciekawość z takim dziwnym drżeniem, jak to jest z tym, co kolesie opowiadali "jak się to robi". Potem pokazali takie fotki, na których było dokładnie, jak. I to mnie zaczęło pociągać, jak ukryty magnes, który czułem w środku siebie. Za kilka złotych kupiłem od kumpla pierwsze pisemko porno, które oglądałem przed snem, z początku czerwony jak burak, a potem czujący coraz mocniej wiadome reakcje. Dzieciak byłem - miałem 14 lat, ale w tym i w innych pisemkach już widziałem więcej niż się w głowie mieściło. Już nie miałem marzeń o jakiejś ślicznej, przy której by mi nogi miękły, a z którą chciałbym spacerować nad morzem i kupować jej kwiatki. Gdy patrzyłem na dziewczyny i kobiety, to tamte obrazki od razu podpowiadały mi coś innego, o czym one nie miały pewnie pojęcia, ale chyba czasem coś czuły w moich oczach. A potem w gimnazjum na jakiejś imprezie pierwszy film porno, drugi, no i zaczęło mnie to wciągać na całego. Nigdy nie myślałem, że to jest jak narkotyk - i to silny chyba jak "amfa" czy "ekstaza". Ja już nie chciałem - ja m u s i a ł e m to oglądać, no i zaspokajać się. A skutki? Kiedyś miałem taką głowę do nauki, że wystarczyło słuchać dobrze lekcji. A kiedy sobie tę głowę naładowałem tymi scenkami, to nic mi do niej nie chciało wchodzić. Wszystko się kojarzyło tylko z "tym". A potem pierwsza impreza z dziewczynami, kilka zgrzewek piwa, znów porno-film, no i odtworzyliśmy to, co było na ekranie prawie dokładnie. To mi zostało mocno w pamięci, bo poczułem, że coś się we mnie skończyło, jakby ktoś mi coś w sercu zatłukł kijem od bejsbola. Teraz ja nie tylko musiałem to oglądać, ale i musiałem to robić. Zwłaszcza, że "starsi" podłączyli net do domu, a tam jest tyle tego, że nawet szukać nie trzeba. Czasem całe noce siedziałem, jak w transie, w amoku jakimś, setki, tysiące fotek. Jakby mnie tam wessało.


A potem tylko szukanie imprezy, na której podobnie się działo.


Miałem 17 lat. "Starsi" szukali dla mnie psychologa, lekarza, bo widzieli, że ze mną coś nie tak. Ale ich często nie było. Biznesy. A ja miałem jedno już zdanie o dziewczynach i kobietach. Że jedne są takie, jak te na fotkach i imprezach; inne jeszcze nie są, ale będą; są takie, co się tylko trochę boją albo po prostu nie mogą. I tak na to patrzyłem. Z religią dawno już wtedy skończyłem - chyba na I Komunii. I kręciłem się w tym diabelskim młynie, nie wiedząc, że on jest diabelski.

I kiedyś nagle się zatrzymałem przy wystawie galerii obrazów. Była tam jakaś wystawa. I akurat powieszono portret ślicznej dziewczyny. Oniemiałem, bo te, na które patrzyłem zwykle, jakby nie miały twarzy. A ta była tylko twarzą, oczami i czymś, co mnie prawie powaliło. Czułem, jak mi wali serce, ale całkiem inaczej niż przy fotkach porno czy nagich dziewczynach na żywo. Ona wyglądała tak, jakby się przebudziła z najpiękniejszego snu i nigdy nie dotknął jej nikt i nic brudnego. Jakby była totalnie poza tym. Stałem tam kilkanaście minut, jak w hipnozie. Wszedłem do środka i zapytałem o malarza. Był tam, więc zapytałem, skąd wziął taką modelkę. A on mi, że nie miał modelki, tylko namalował swoją tęsknotę i swoją wizję Matki Boskiej, i że każdy facet za taką tęskni. Żachnąłem się, bo wszystkie takie obrazy to były kicze, a ten... ja nie miałem słów ani porównań. I przez kilka dni zatrzymywałem się przy szybie wystawy z tym obrazem, by się pogapić, jak urzeczony. I co ciekawe, że odkryłem w jednej dziewczynie z naszej klasy podobieństwo do tego obrazu. W Ance. Jakoś nigdy z nią nie pogadałem, a ona nie patrzyła na mnie jak inne, tak dwuznacznie, tylko przezwała mnie Kasanową. I gdy mnie mijała, to mówiła: "Cześć, Kasanowa" i tak się uśmiechała, że ja traciłem całą pewność siebie, jaką miałem wobec dziewczyn. Każdą inną przyciągnąłbym do siebie, poraził wzrokiem, a tej się prawie bałem. Czasem, gdy miałem dość porno, to gasiłem wszystko i myślałem o niej. Prócz imienia i nazwiska nic o niej nie wiedziałem. Parę razy zobaczyłem ją z gromadką dzieciaków z pogotowia opiekuńczego. Kiedyś, jak układała bukiecik pod krzyżem przydrożnym. Jak wychodziła z kościoła - taka rozpromieniona. Niby zwykła, a jakaś nadzwyczajna. Jej pierwszej nie wyobrażałem sobie nago czy w jakichś scenkach. Ona miała coś z tamtej małej koleżaneczki. Nie wiem, ale coraz częściej brzydziło mnie teraz porno i rzadziej chodziłem na imprezy, a ona coraz ładniej się do mnie uśmiechała. I nic więcej. Obraz z tej wystawy znikł, a moje marzenie o takiej dziewczynie - nie. Ale i Anka nagle znikła. Parę dni jej nie było w szkole, a ja nie potrafiłem się zapytać dziewczyn, co z nią. Nie było jej siedem tygodni i powiedziano, że musiała wyjechać do sanatorium.

Kiedy wróciła, nie mogłem pojąć, co się z nią stało. Jakby coś w niej zgasło. Tym bardziej nie potrafiłem zapytać. Z szeptanych wieści dziewczyn usłyszałem, że Anka jest w ciąży. I wtedy wybuchła we mnie dzika złość na nią. Ona przecież rozbudziła we mnie nadzieję, że dziewczyna może być inna, że ma coś z Matki Boskiej, jak mówił ten malarz, i że my za taką tęsknimy. A tu blaga, obłuda, hipo-krytka! Wróciłem do porno na całego. Na imprezach piłem, jak nigdy. Jakbym chciał zatłuc te swoje marzenie i ten obraz. I kiedyś wracaliśmy nad ranem z takiej imprezy z kuplami i kumpelami. Byłem pijany i wściekły. I wtedy zobaczyłem Ankę, jak wyprowadziła psa. Podbiegłem do niej i zacząłem wywrzaskiwać najgorsze słowa. Ona stała ze zdumionymi oczami, niczego nie rozumiejąc. A ja wrzeszczałem, jaka to z niej święta, cnotka, niezłomna, a co się okazało, że jest... (nie powtórzę tamtych słów). Ona zaczęła się cofać przede mną. W końcu napotkała plecami ścianę i osunęła się płacząc. I wtedy usłyszałem: "Czego ty ode mnie chcesz? Nikogo nie udawałam. Zgwałcili mnie tacy jak ty, co to w głowach noszą dom publiczny, a w sercach piekielną pustkę. Ale to dziecko musi się urodzić, bo co ono temu winne?". I wtedy wytrzeźwiałem w sekundę. Gdyby tam był jeden z tych kolesi od gwałtu, to zginąłby w męczarniach. Ale nie było. I ja wtedy osunąłem się przy niej na kolana i spuściłem łeb, bo pierwszy raz od kilku lat poczułem żrące łzy. Jąkałem coś, patrząc w ziemię. I nagle poczułem jej dłoń na moich włosach. To jedno jej dotknięcie wyrwało mnie jak syna marnotrawnego spośród dziwek, pijaków i świń.

 

spisał brat Tadeusz Ruciński
katecheta

"Wychowawca" nr 5/2006

Wyszukiwanie
Ankieta
Relacja małżeńska