Nasze naklejki
Na Facebooku
bardzolubieposlubie
Polub naszą akcję na Facebooku! :)

Świadectwo M&M

Kiedy w wieku 18 lat zaczęłam "chodzić" z moim M nic nie wskazywało na to, że przeżyjemy 5 lat w czystości.
Lubiliśmy wypić i pobawić się w rozrywkowym, beztroskim towarzystwie, zdarzało nam się nocować w jednym łóżku - mieliśmy mnóstwo okazji do seksu, a jednak nasz pierwszy raz przeżyliśmy dopiero po ślubie. Może dlatego, że "nie najlepszych" znajomych rekompensowała mi wspaniała, wartościowa, wierząca rodzina. Prawdopodobnie dzięki mamie, która każdego dnia powierzała mnie na modlitwie, ni stąd ni zowąd, trochę przez przypadek, a trochę z lęku przed ciążą, podjęłam decyzję o życiu w czystości. Mojemu M nie podobała się ta "uchwała", ale zaakceptował ją w nadziei że kiedyś zmienię zdanie ;).


Jednak z każdym rokiem to postanowienie stawało się dla nas coraz bardziej przemyślaną i sensowną decyzją. Aż w końcu, mimo trudu, krytyki i niezrozumienia ze strony otoczenia zaczęliśmy dostrzegać plusy życia w czystości. Współżycie skoncentrowałoby nas na zmysłach, ciałach, a my skupiliśmy się na naszych umysłach, sercach, charakterach i nawiązaliśmy wartościową relację, najprawdziwszą przyjaźń! A że znaliśmy się jak "łyse konie" nie mieliśmy żadnych wątpliwości co do decyzji o ślubie. Rok narzeczeństwa był dla nas (nie przesadzając!) prawie najpiękniejszym okresem w życiu. Prawie, bo jeszcze cudowniejszym okazało się małżeństwo :D

Oczywiście nie zawsze było pięknie, łatwo i przyjemnie. Czasem chcieliśmy rzucić "to wszystko" w cholerę i pójść na całość, ale powstrzymywała nas nadzieja na nagrodę w postaci satysfakcjonującego, małżeńskiego seksu (nagrodę już odebraliśmy ;-). Były też wątpliwości typu "A może to tylko pusty zakaz", "Inni współżyją przed ślubem i są szczęśliwi", "Jesteśmy jak brat i siostra, brakuje między nami namiętności" i różne inne, desperackie podszepty ;-). Nie obeszło się bez wrażenia, że działamy wbrew swojej naturze, hamujemy popęd seksualny, chcemy się zjednoczyć, a czystość nam w tym przeszkadza, godzi w naszą miłość. Teraz wiem, że czas przeżyty w czystości ma głęboki sens. Widzę, że te (wszystkie!) świetnie rokujące związki, uprawiających seks przed ślubem znajomych z hukiem się porozpadały, że ci, którzy kiedyś tak bardzo się "kochali" dziś nie chcą spojrzeć sobie w oczy, bo się nienawidzą. Widzę, że czystość to nie tyle zakaz co drogowskaz , asekuracja przed zagmatwaniem sobie i innym życia. Aż w końcu, że przejściowy brak seksu nie szkodzi zdrowiu i nie wygasza namiętności, przeciwnie - chroni przed chorobami wenerycznymi i w myśl zasady "im dłużej czekasz tym lepiej smakuje", zaostrza apetyt seksualny.

Dziewczyny: polecam Wam czystość, bo nic tak jak ona nie upewni Was w przekonaniu, że jesteście przez swoich (hamujących się specjalnie dla Was!) mężczyzn kochane i szanowane. Chłopaki: jeśli mój temperamentny, zawsze chętny M wytrwał i to na pewno i wam się uda ;-P. Prawdę mówiąc, demonizujemy czystość, mówiąc że jej nie podołamy, traktując ludzi, którzy w niej wytrwali jak bohaterów... Kurcze, to na prawdę nie jest AŻ tak trudne.

I żeby nie było, że w czystości żyją tylko "zacofane", nieśmiałe dziewczyny w spódnicach do kostek i ich zdziwaczałe męskie odpowiedniki, wspomnę, że jestem wesołą, towarzyską, zadbaną, zgrabną, "uzależnioną" od makijażu i efektownego wyglądu kobietą, a mój mąż, duszą towarzystwa z ogromnym poczuciem humoru :-). Oboje realizujemy się zawodowo (dziennikarka i redaktor) i jak większość młodych ludzi, lubimy szaleć, tańczyć, jeździć po świecie i chodzić na piwo.

Serdecznie pozdrawiamy!
M&M


Wyszukiwanie
Ankieta
Relacja małżeńska