Nasze naklejki
Na Facebooku
bardzolubieposlubie
Polub naszą akcję na Facebooku! :)

Jak poznałem waszą matkę...

Są coraz bardziej popularne, coraz bardziej pomysłowe, specjalistyczne, wyrafinowane. Producenci i reżyserzy prześcigają się w pomysłach na ich fabuły, które zaskoczą i przyciągną przed telewizory jak największe rzesze widzów. A my chłoniemy je w coraz większych ilościach, zastępując własne życie podglądaniem cudzych. Mowa o serialach, których coraz więcej wokół nas.

Jesteś tym, co czym się karmisz.

 

Niektórzy sądzą, że mogą dopuszczać do umysłu, wszystko co zechcą, bo są na tyle przyzwyczajeni, że nie wywiera to na nich żadnego wpływu. Nie jest to do końca prawdą – a w zasadzie jest całkowitym kłamstwem. Wszystko co przyjmujemy, pozostawia jakiś ślad. Na obozach harcerskich, w których brałem udział, harcerze żartobliwie nazywają syrop do rozrabiania z wodą „komandosem”. Nazwa wzięła się od powiedzenia „jesteś tym, co pijesz”. Z pewnością nie możemy podchodzić do tego tak dosłownie – od picia „komandosa” ciężko stać się twardym mężczyzną. Z pewnością jednak przyjmowanie wielu niemoralnych i złych treści prędzej czy później może przynieść złe konsekwencje. W liście do Rzymian św. Paweł pisze: Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu. Dlatego warto w sposób świadomy dobierać lekturę, filmy, dowcipy, tematy rozmów.

cs_brazil

Świat seriali

 

Obserwując i podglądając życie bohaterów w serialach, w pewien sposób przebywamy z nimi. Skutkuje to zmianami w nas, zgodnie z powiedzeniem „z kim przestajesz, takim się stajesz”. Jest to ogromna pułapka, bo obraz widziany w telewizji, często przenosimy na pole życia codziennego, mimo iż jest on przecież fikcją. Zakłamanie serialowego świata, polega na ukazaniu tylko niektórych aspektów życia bohaterów. Twórcy seriali są zdecydowanymi liderami sprzedaży i z pewnością realizowaliby się w marketingu, czy reklamie. Potrafią sprytnie opakować i przedstawić zło tak, że widzom wydaje się pociągające i atrakcyjne. Bo czy rzeczywiście chcielibyśmy mieć obok siebie kogoś prowadzącego rozwiązłe życie, jak niejeden bohater serialu (np. Joey Tribiani z serialu „Przyjaciele”, Barney Stinson z „Jak poznałem waszą matkę” czy „Violetta Kubasińska” z „Brzyduli) Czy chcielibyśmy znać kogoś tak grubiańskiego, niedojrzałego psychicznie jak doktor House? Czy chcielibyśmy, by leczył nas taki doktor? Czy naprawdę uważamy, że zabójca z „kodeksem” – Dexter, który zabija tylko zabójców, byłby dobrym przyjacielem i dobrym człowiekiem? A jednak tak wiele osób zachwyca się wymienionymi postaciami. Wspomniane seriale, to głównie towar importowany, ale przecież mamy swoje własne telenowele, w których „ten” był z „tą”, ale naprawdę kochał „tamtą”, która była z „tamtym drugim” tylko żeby wzbudzić zazdrość w „tym pierwszym”. Polskie scenariusze stają się coraz bliższe wyśmianej, aczkolwiek stale oglądanej „Modzie na Sukces”. Ludzie, których oglądamy na ekranie często wydają się być szczęśliwi, ale może się okazać, że przenoszenie ich postaw do życia nie da takich efektów jakich byśmy się spodziewali.

 

Pierwsza Miłość, M jak Miłość, Tylko Miłość, Sama Miłość, pitu pitu

 

Największym paradoksem serialowym jest fakt, że mimo częstego powołania się na miłość w tytułach i fabule, rzadko pokazują one, a jeszcze rzadziej promują, prawdziwą miłość. Największym spustoszeniem jakie niosą, jest niszczenie miłości przez ukazywanie jej całkowicie zafałszowanego obrazu. Po pierwsze: to największe uczucie przedstawiane jest tylko jako emocje, a po drugie: forma okazywania uczucia przedstawiana w serialach pozostawia wiele do życzenia. To że miłość nie jest jedynie emocjami, było tematem z pewnością podejmowanym już przez wiele osób. Sama przysięga małżeńska mówi: „ślubuję miłość” – nie można przecież ślubować czegoś niezależnego od woli. Nie jest też jedynie decyzją. Jest dużo większa, dużo bogatsza, więc gdyby autorom rzeczywiście zależało na jej pokazaniu, nawet setki odcinków nie starczyłyby na ukazanie jej głębi.

Druga kwestia to pokazywanie, czy wręcz promowanie seksu, jako czegoś często niezwiązanego z miłością, albo inaczej – jako jedynego sposobu okazania uczucia. Ciężko mi teraz przypomnieć sobie serial w którym nie byłoby jakieś parki, która współżyła przed ślubem lub współżyła po prostu (o ślubie w ogóle nie myśląc).

 

Samo życie, samo życie – takie właśnie jest”

 

Może i sytuacje, które twórcy „oper mydlanych” nam przedstawiają, rzeczywiście mają odwzorowanie w rzeczywistości, ale nie jest to jeszcze wystarczającym powodem, by promować je w serialach. Dlaczego? Ano dlatego, że ludzie którzy są słabi, którzy wątpią, mogą czerpać przykład z telewizyjnych bohaterów. I czerpią! Dziś idolami młodzieży są aktorzy, którzy często przez widzów są utożsamiani z postaciami, które grają.

Ludzie, którzy są nieszczęśliwi, np. dlatego że grzeszą, często są samotni i lgną do innych. Czasami taka samotność może być dobra, bo mobilizuje do poprawy, nawrócenia. Gorzej, kiedy osoba taka znajdzie „wsparcie” kogoś, kto też trwa w upadku. Serialowy świat jest dla tych samotnych, zagubionych ludzi właśnie takim złym doradcą. Doradcą, który mówi „Spoko, jesteś normalny – zobacz, ilu ludzi robi tak jak Ty: nienawidzi, oszukuje, współżyje bez ślubu. To nic złego. To norma”. I właśnie dzięki serialom, a raczej przez nie, w świecie wokół nas zmieniają się normy. Normą jest współżycie przed ślubem, coraz większe pijaństwo wśród młodzieży, postępujący upadek obyczajów (może wydawać się to oklepanym hasłem, ale jak inaczej określić to co dzieje się właśnie z obyczajami?).

 

Nic się nie zmienia od na dupie siedzenia”

 

Żeby nie być gołosłownym, postanawiam radykalnie zmniejszyć czas poświęcany na seriale. Owszem – nie wszystkie są złe, a niektóre niosą nawet jakieś życiowe nauki, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że stawiają one nas w pozycji biernej. Chłoniemy, podglądamy cudze życie. Jeżeli chcemy odpoczywać właśnie oglądając coś, to mamy do dyspozycji wiele wartościowych filmów, które nie są tak angażujące i wciągające, a ponadto dają szansę lepszego wyboru dzieł promujących bliskie nam wartości.

Patryk Pietrek – gwiazda muzyki rozrywkowej z serialu Ranczo przedstawiającego w zabawny sposób polską wieś, powiedział do swoich kumpli od mamrota (napoju chłodząco-odurzającego) z ławeczki pod sklepem: Nic się nie zmienia od na dupie siedzenia. Mimo niezbyt eleganckiej formy, wspomniana myśl jest bardzo trafna – siedząc przed telewizorem nie zmienimy swojego życia, ani nie uczynimy go bardziej pasjonującym. Wyłączmy telewizory i komputery i zacznijmy żyć, rozmawiać, słuchać i kochać ludzi wokół nas.

Jest jeszcze jeden aspekt odrzucenia seriali – nie będą promowane i pokazywane treści, których nikt nie ogląda. Spróbujmy stworzyć popyt na inne obrazy!

 

Kiedy powiemy swoim dzieciom: „Posłuchajcie, jak poznałem waszą matkę” to dobrze, byśmy mieli coś do opowiedzenia. Zobaczcie, że postacie z seriali rzadko ślęczą przed telewizorami i komputerami. Zatem budujmy piękne własne życie i prawdziwą miłość, zamiast podglądać przeciętne życie obcych ludzi i słabe podróbki miłości!

Wyszukiwanie
Ankieta
Relacja małżeńska