„Człowiek poznaje siebie dopiero, gdy pozna własne granice.”Ludzie z założenia lubią wiedzieć, co im wolno, a czego nie. Mimo iż czasem nie zgadzają się z panującymi regułami, normami, ustaleniami, czy kodeksami, cieszy ich taka kodyfikacja życia. Jasno bowiem ustala reguły życia, pozwala rozpoznać dobro i zło, czy to na drodze, czy w Kościele przy Sakramencie Pokuty. Nie dziwi więc nikogo fakt, tak często pojawiającego się pytania o pocałunki, o to, do czego mogą posunąć się młodzi ludzie w okazywaniu sobie miłości.
Na naszej stronie znaleźć można granicę wytyczoną przez pana Mc’Dowella. Wydaje mi się, iż znaczna większość naszych czytelników traktuje ją raczej jako żart. Łatwo bowiem wytyczyć sobie taką granicę wówczas, gdy nie ma się drugiej połówki, a do sprawy podchodzi się czysto teoretycznie. Dużo prościej jest również, gdy mamy 14-16 lat i nasze życie intymne powinno być nieco bardziej ograniczone. Co jednak, gdy mamy już dwadzieścia kilka lat, mamy ‘drugą połówkę’, a chcemy poczekać z seksem do ślubu?
W moim życiu spotkałam już kilka wytyczonych granic. Od skrajnych poglądów, że każdy pocałunek jest grzechem, aż do stwierdzenia, że żaden nie jest. Wszelkie te poszukiwania, pozwoliły mi na jasną odpowiedź na zadawane sobie pytanie „gdzie jest granica?”
GRANICY NIE MA!!!
Albo inaczej, może jest, ale nikt jasno nie powie nam, gdzie ona jest, do czego możemy się posunąć w okazywaniu sobie miłości, a do czego już nie.
Pewien dominikanin powiedział mi, że pocałunki i pieszczoty, w porządku są wtedy, gdy obecność osoby trzeciej, nie peszy ani osób całujących się, ani jej. Nie chodzi tu konkretnie o rodziców, przyjaciół, ale jakąkolwiek osobę trzecią. Nie jestem przychylna owemu zdaniu. Myślę, iż jest to narzucanie już konkretnej bariery. Osoba bowiem, którą kochamy jest dla nas o wiele bardziej istotna, to przy niej jesteśmy sobą. Po co więc osoba trzecia? Czy w ogóle chcemy okazywać sobie czułość przy osobie trzeciej? Wydaje mi się, że jest wiele rzeczy zarezerwowanych tylko dla dwojga ludzi.
To mniej więcej tak, jak gdyby chłopak przygotował super romantyczną kolację dla dziewczyny, ale w chwilę po tym, jak ona zasiadła przy stole, przyprowadziłby kogoś z ulicy, by ten oceniał, czy wszystko między nimi jest dobrze i czy nie zbliżają się do siebie zbyt bardzo.
Nie powinniśmy robić z siebie istot, które nie panują nad sobą i nie potrafią określić swoich czynów.
Granicy szukałabym raczej w środku, w psychice każdego z nas. Granica bowiem narzucona w stylu „w policzek możesz pocałować raz, w usta do 30 sekund, a w ucho to już nie wolno” nie ma sensu. U przeciętnego człowieka budzi raczej odrazę i z założenia czyni ją bezsensowną. W tej kwestii liczy się raczej zaufanie do samego siebie.
Jedyne, co mogę zaproponować do zastanowienia się nad zbliżeniem:
- warto rozmawiać, do czego prowadzą wasze pocałunki, pieszczoty. Mają być przecież okazaniem miłości, a nie pożądania. Całuję kogoś, bo go kocham, nie chcę go skrzywdzić.
- jakie towarzyszą mi myśli. Jeżeli chcemy czekać z seksem do ślubu, to rozmawiajmy o myślach, one też są istotne. Nie chcę zniszczyć ukochanej osoby, ale okazać jej miłość.
Fizyczność w związku jest ważna! Seks też jest bardzo dobry, ale jest na niego odpowiedni czas i miejsce.
Nikogo nie namawiam do tego, aby na randkach rozwiązywał krzyżówki, dziewczyna w jednym kącie pokoju, chłopak w drugim. Sądzę, że należy okazywać miłość cielesną, jest ona bardzo potrzebna i bardzo piękna! Warto też szukać, poznawać się wzajemnie i warto rozmawiać! Bo rozmowa pomaga uniknąć wielu sprzeczek, kłótni, nieporozumień, czy nawet zranień.
Nie szukajcie granicy, bo ona jest płynna, czasem nawet niewidoczna. Szukajcie prawdziwej Miłości przez wielkie M, bo ona „…nie dopuszcza się bezwstydu”.
Ludzie z założenia lubią wiedzieć, co im wolno, a czego nie. Mimo iż czasem nie zgadzają się z panującymi regułami, normami, ustaleniami, czy kodeksami, cieszy ich taka kodyfikacja życia. Jasno bowiem ustala reguły życia, pozwala rozpoznać dobro i zło, czy to na drodze, czy w Kościele przy Sakramencie Pokuty. Nie dziwi więc nikogo fakt, tak często pojawiającego się pytania o pocałunki, o to, do czego mogą posunąć się młodzi ludzie w okazywaniu sobie miłości.
Na naszej stronie znaleźć można granicę wytyczoną przez pana Mc’Dowella. Wydaje mi się, iż znaczna większość naszych czytelników traktuje ją raczej jako żart. Łatwo bowiem wytyczyć sobie taką granicę wówczas, gdy nie ma się drugiej połówki, a do sprawy podchodzi się czysto teoretycznie. Dużo prościej jest również, gdy mamy 14-16 lat i nasze życie intymne powinno być nieco bardziej ograniczone. Co jednak, gdy mamy już dwadzieścia kilka lat, mamy ‘drugą połówkę’, a chcemy poczekać z seksem do ślubu?
W moim życiu spotkałam już kilka wytyczonych granic. Od skrajnych poglądów, że każdy pocałunek jest grzechem, aż do stwierdzenia, że żaden nie jest. Wszelkie te poszukiwania, pozwoliły mi na jasną odpowiedź na zadawane sobie pytanie „gdzie jest granica?”
GRANICY NIE MA!!!
Albo inaczej, może jest, ale nikt jasno nie powie nam, gdzie ona jest, do czego możemy się posunąć w okazywaniu sobie miłości, a do czego już nie.
Pewien dominikanin powiedział mi, że pocałunki i pieszczoty, w porządku są wtedy, gdy obecność osoby trzeciej, nie peszy ani osób całujących się, ani jej. Nie chodzi tu konkretnie o rodziców, przyjaciół, ale jakąkolwiek osobę trzecią. Nie jestem przychylna owemu zdaniu. Myślę, iż jest to narzucanie już konkretnej bariery. Osoba bowiem, którą kochamy jest dla nas o wiele bardziej istotna, to przy niej jesteśmy sobą. Po co więc osoba trzecia? Czy w ogóle chcemy okazywać sobie czułość przy osobie trzeciej? Wydaje mi się, że jest wiele rzeczy zarezerwowanych tylko dla dwojga ludzi.
To mniej więcej tak, jak gdyby chłopak przygotował super romantyczną kolację dla dziewczyny, ale w chwilę po tym, jak ona zasiadła przy stole, przyprowadziłby kogoś z ulicy, by ten oceniał, czy wszystko między nimi jest dobrze i czy nie zbliżają się do siebie zbyt bardzo.
Nie powinniśmy robić z siebie istot, które nie panują nad sobą i nie potrafią określić swoich czynów.
Granicy szukałabym raczej w środku, w psychice każdego z nas. Granica bowiem narzucona w stylu „w policzek możesz pocałować raz, w usta do 30 sekund, a w ucho to już nie wolno” nie ma sensu. U przeciętnego człowieka budzi raczej odrazę i z założenia czyni ją bezsensowną. W tej kwestii liczy się raczej zaufanie do samego siebie.
Jedyne, co mogę zaproponować do zastanowienia się nad zbliżeniem:
- warto rozmawiać, do czego prowadzą wasze pocałunki, pieszczoty. Mają być przecież okazaniem miłości, a nie pożądania. Całuję kogoś, bo go kocham, nie chcę go skrzywdzić.
- jakie towarzyszą mi myśli. Jeżeli chcemy czekać z seksem do ślubu, to rozmawiajmy o myślach, one też są istotne. Nie chcę zniszczyć ukochanej osoby, ale okazać jej miłość.
Fizyczność w związku jest ważna! Seks też jest bardzo dobry, ale jest na niego odpowiedni czas i miejsce.
Nikogo nie namawiam do tego, aby na randkach rozwiązywał krzyżówki, dziewczyna w jednym kącie pokoju, chłopak w drugim. Sądzę, że należy okazywać miłość cielesną, jest ona bardzo potrzebna i bardzo piękna! Warto też szukać, poznawać się wzajemnie i warto rozmawiać! Bo rozmowa pomaga uniknąć wielu sprzeczek, kłótni, nieporozumień, czy nawet zranień.
Nie szukajcie granicy, bo ona jest płynna, czasem nawet niewidoczna. Szukajcie prawdziwej Miłości przez wielkie M, bo ona „…nie dopuszcza się bezwstydu”.
|
|