Nasze naklejki
Na Facebooku
bardzolubieposlubie
Polub naszą akcję na Facebooku! :)

Co w tym złego...?

Ktoś mi kiedyś powiedział, że człowiek w stanie łaski uświęcającej jest zawsze w stanie odróżnić dobro od zła. Teraz mimo woli badam trafność tego stwierdzenia, bowiem kilka dni temu straciłem tę umiejętność.

listek

 

Mam duży problem z masturbacją i pornografią, a tu ciężko o jakiekolwiek sukcesy bez silnej motywacji, którą buduje właśnie mocne przekonanie o złym charakterze tychże rzeczy. Do tego z kolei potrzeba zrozumienia istoty problemu. Od tych kilku dni jest mi naprawdę ciężko. Choć na każde jutro patrzę z odwagą i wolą zwycięstwa, żadne go nie przynosi. Dlatego próbuję zrozumieć, wyjaśnić i opisać, co kryje się pod pojęciami grzechu masturbacji.

 

 

Najprościej będzie sięgnąć do mądrości zawartej w literaturze. Niestety, KKK nie wyjaśnia tej kwestii zbyt jasno. Czytamy w nim:

„...masturbacja jest aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym. Bez względu na świadomy i dobrowolny motyw użycie narządów płciowych poza prawidłowym współżyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości. Poszukuje się w niej przyjemności płciowej poza relacją płciową, wymaganą przez porządek moralny, która urzeczywistnia w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddawania się sobie i przekazywania życia ludzkiego.”

Co tak naprawdę kryje się pod pojęciem „akt wewnętrznie i poważnie nieuporządkowany”? Te słowa dla przeciętnego chrześcijanina, szukającego pomocy w naukach Kościoła, są zwykłym bełkotem. Chcemy jasnego wyjaśnienia, co jest dobre, a co złe, i dlaczego. Z pomocą próbują przyjść dalsze zdania na ten temat zawarte w Katechizmie, ale i one są niejasne. Po kilkukrotnym przeczytaniu tych ustępów jestem chyba w stanie zrozumieć ich sens, ale i tak do mnie nie przemawiają. KKK okazał się w moim przypadku bezsilny. To może Karol Wojtyła? Chwytam dzieło „Miłość i Odpowiedzialność”, do którego od miesięcy zabieram się jak do jeża i szukam czegoś poświęconego mojemu problemowi.

Wygląda na to, że moje podejście do tematu nie jest nowatorskie. W rozdziale poświęconym wstrzemięźliwości, Autor pisze o człowieku:

„ ...poruszenia pożądliwości ciała nie ustępują z niego całkowicie, gdy tylko zostaną powściągnięte siłą woli – ustępują wtedy tylko jakoś powierzchownie; aby znikły zupełnie, musi człowiek wiedzieć, „dlaczego” je powściąga.”

Na pytanie „dlaczego” odpowiadać ma wartość, której wyznawanie ma nam uzasadniać powściągliwość. Uświadomienie jej sobie jest właśnie tym, co daje nam wolę czystości. Według Karola Wojtyły, pomocą w codziennych zmaganiach z żądzą powinna być sfera uczuciowości, którą należy wynieść ponad sferę zmysłowości. O ile dobrze rozumiem (język tej książki jest naprawdę wymagający!), miłość jest tym, co ma nas uskrzydlać i wieść ku wstrzemięźliwości. Tyle, że Autor pisze o relacjach możliwych między dwiema osobami różnej płci. Czy może to znaleźć zastosowanie w moim wypadku?

Zostawmy na chwilę „Miłość i Odpowiedzialność”. Zastanówmy się za to, czym jest grzech. Spytajmy KKK!

„Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu.”

Ta definicja nie jest zbyt jasna, prawda? Może mój kunszt interpretatorski wypada słabo w porównaniu do Twojego, Czytelniku, ale ciężko mi wyczytać tu coś naprawdę pożytecznego i trafiającego w sedno. Niewłaściwe przywiązanie do pewnych dóbr? Prawo wieczne? Ludzie, zlitujcie się! To ma służyć nam, prostym wiernym, prostym przekazem i maksymalnym stężeniem treści. Musimy to po prostu czuć. Jak zwykle muszę wszystko zrobić sam!

„Deus caritas est”. Oprzyjmy się na tym stwierdzeniu, tak często przewijającym się w tekstach, nauczaniu Kościoła, które przy okazji jest tytułem encykliki rozpoczętej przez Jana Pawła II, a dokończonej przez Benedykta XVI. To czuje chyba każdy z nas, prawda? Bez żadnego tłumaczenia doskonale rozumiemy, co się pod tym kryje. Grzech to wykroczenie przeciw Bogu, a więc przeciw miłości. Zdefiniujmy ją jako tę, którą darzyć powinniśmy każdego bliźniego, bliskie nam osoby, także najbliższą, ale także całe Stworzenie. Określmy ją jako tę, która pozwala osiągnąć spokój poprzez afirmację świata, siebie, i akceptację stanu rzeczy: istnienia na ziemi pełnej zła, z pokorą i wolą przeciwstawienia się mu. Winna być całkowitym zatraceniem siebie w celu ofiarowania wszystkiego innym, i to bezinteresownie. Niech miłość będzie w końcu tą, co zwycięża zło. Czymże w takim razie jest wystąpienie przeciw niej? Odpowiedź jest trudna do sformułowania, bo miłość to coś zbyt szerokiego, uniwersalnego, obejmującego całe dzieło Stworzenia. Wierzę jednak, że w swoim sercu oczyma duszy widzisz to równie wyraźnie jak ja.

Odnieśmy to do naszego problemu. Dlaczego masturbacja to grzech? Przecież samogwałt to nic innego, jak dokładne przeciwieństwo ofiarowania siebie innym i akceptacji siebie! Czynność, u której podstaw leży skupienie na sobie, swoich rzekomych potrzebach i problemach. To symbol upadku woli, nieradzenia sobie z własnym ciałem, które zamiast przedmiotem, staje się podmiotem. Ucieczka od tego, z czym sobie nie radzimy, odwodząca nas od idei chwalebnej zmiany siebie na lepsze. To, kim jesteśmy, ma przecież niebanalny wpływ na innych, a szczególnie naszych bliskich. Nie od dziś wiadomo, jak wielkim problemem jest w związkach skupienie partnerów na sobie, a przecież tego właśnie uczy masturbacja. Czyż nie warto przestać choćby po to, by w przyszłości umieć się ofiarować drugiej osobie?

Potrzebowałem tych słów. Czasem dopiero przelanie na papier daje możliwość uporządkowania myśli i dojścia do właściwych wniosków. Czy teraz będzie lepiej, tego nie wiem, ale mam nadzieję, że komuś te słowa pomogą. Mam tez prośbę: módlcie się za tych, dla których czystość jest trudna. Może wśród nich znajduje się wasz przyszły towarzysz życia...

Wyszukiwanie
Ankieta
Relacja małżeńska